Zawodniczki AZS-u UJ Kraków całkiem nieźle rozpoczęły kolejny sezon w Ekstralidze kobiet. Tym razem rywalem podopiecznych Krzysztofa Kroka był zespół Mitechu Żywiec, który poprzedni sezon zakończył jedną pozycję za „Akademiczkami”.
Od pierwszego gwizdka obie drużyny grały bardzo zachowawczo. Zarówno Jagiellonki i przyjezdne skupiały swoje szeregi w grze obronnej i wypatrywały swoich okazji w grze z kontry. Premierowy strzał tego dnia został odnotowany w 11. minucie. Wówczas na uderzenie z szesnastu metrów zdecydowała się Justyna Maziarz, ale jej próba była zbyt lekka i Komosa bez żadnych problemów złapała futbolówkę. Trochę więcej działo się po pierwszym kwadransie. Agata Droździk z Mitechu próbowała zaskoczyć Karolinę Klabis z rzutu wolnego, lecz przestrzeliła nad poprzeczką. W odpowiedzi ponownie szczęścia szukała Maziarz. Tym razem jej uderzenie sprawiło więcej kłopotu golkiperce gości i Komosa sparowała piłkę za końcową linię placu gry. Minęło kilka sekund, a byliśmy już po drugiej stronie boiska. Mitech wyszedł z szybką kontrą. W polu karnym Patrycja Wiśniewska miała znakomitą szansę na otwarcie rezultatu, jednak nie trafiła w światło bramki. Gospodynie wyjść na prowadzenie mogły w 35. minucie. Dośrodkowanie z prawej strony dotarło do Anny Zapały, która z kilku metrów strzeliła koło słupka. Trzy minuty później Jagiellonki wykonywały stały fragment gry. Po centrze Komosa wypiąstkowała futbolówkę prosto pod nogi Katarzyny Ładochy. Zawodniczce AZS-u zabrakło przysłowiowej zimnej krwi i nie zdołała trafić do siatki. Mitech w znakomitych nastrojach mógł schodzić na piętnastominutowy odpoczynek. Wiśniewska świetnym podaniem obsłużyła Katarzynę Wnuk, która przegrała pojedynek z Karoliną Klabis.
Przez większą część drugiej połowy na boisku wiało nudą. Obie jedenastki w dalszym ciągu koncentrowały się na grze defensywnej i za wszelką cenę nie chciały doprowadzić do straty bramki. Dopiero w 71. minucie gospodynie mogły pokusić się o wyjście na prowadzenie, ale dobrą szansę zmarnowała Natalia Sitarz. Potem na próbę z dystansu zdecydowała się Ewelina Bolko, lecz Komosa wyłapała piłkę. Po drugiej stronie placu gry bliska szczęścia była Żaneta Sobota. Piłkarka z Żywca prawie wykorzystała niepewne wyjście Karoliny Klabis. Ostatecznie niebezpieczeństwo zażegnały zawodniczki „Akademiczek”.
Wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym rezultatem. Na zegarze wybiła już szósta minuta doliczonego czasu, kiedy Jagiellonki miały rzut rożny. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczyła Natalia Sitarz, która uszczęśliwiła koleżanki i sztab szkoleniowy swojej drużyny i zapewniła gospodyniom komplet „oczek”. Jednak warto dodać, że rzutu rożnego, po którym padł gola dla piłkarek Krzysztofa Kroka, prawdopodobnie być nie powinno. Stąd olbrzymie rozgoryczenie szkoleniowca Mitechu, Roberta Sołtyska, który w wyniku błędu rozjemczyń, może stracić pracę. Więcej o tym można przeczytać w pomeczowej wypowiedzi.
Z uwagi na okoliczności meczu Futmal MVP wędruje do Natalii Sitarz. Zawodniczka Jagiellonek rozegrała solidne spotkanie, a „złota” główka w dodatkowym czasie gry sprawiła, że ten tytuł w tej kolejce należy się właśnie jej.
Krzysztof Krok (szkoleniowiec AZS UJ): – Zawsze emocje są większe, kiedy zdobywa się bramkę w doliczonym czasie gry. Jednak najważniejsze są dla nas trzy punkty. Mamy na ten moment dziewięć „oczek”, a przed nami dwa tygodnie przerwy, ponieważ nasz mecz we Wrocławiu został przełożony na inny termin. W poprzednim sezonie w Żywcu wygraliśmy 4:1. Tam Mitech chciał atakować nas od pierwszych minut, a my za to wyprowadzaliśmy groźne i skuteczne kontry. Trener gości chyba wyciągnął wnioski po tamtym pojedynku i zastosował podobną taktykę jaką my graliśmy w Żywcu. Mecz w pierwszej połowie był wyrównany. Mitech stworzył sobie dwie dogodne sytuacje po kontrach. Też nie można od nas oczekiwać, że dobrze będziemy grali w ataku pozycyjnym, bo prawda jest taka, że każdy zespół w Ekstralidze ma z tym ogromne problemy. Zresztą to Mitech jest zespołem bardziej doświadczonym. Tam są zawodniczki, które dwa sezony temu zdobyły brązowe medale mistrzostw Polski. Nie chcieliśmy się otworzyć i uważaliśmy, żeby Mitech nie zdobył bramki z kontrataku. Prawdą jest to, że mecz był emocjonujący dla trenerów, ale dla kibiców już mniej. Pod koniec meczu moje zawodniczki zachowały trochę więcej sił niż rywalki i przez to w ostatnich minutach mieliśmy kilka dogodnych szans. W końcu dopięliśmy swego po kontrowersyjnym rzucie rożnym. Takie błędy się zdarzają. Jest mi przykro, że Mitech przegrał w takich okolicznościach, przez błąd sędziny.
Robert Sołtysek (szkoleniowiec Mitechu): – To nie jest przegrana mojej drużyny. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w Ekstralidze kobiet. Rozumiem, że mogą być różne okoliczności porażek. Sędzina doliczyła aż sześć minut do podstawowego czasu gry. Rozumiem, że były zmiany, kontuzje – może tłumaczyć to jak chce. Jednak w 96 minucie wszyscy mówią, że nie ma rzutu rożnego, a sędzina pokazuje na narożnik. Z rożnego tracimy bramkę i momentalnie jest koniec spotkania. Po meczu wiele osób mówiło, że nie było rzutu rożnego. Skutkuje to tym, że ja dziś kończę pracę z dziewczynami Mitechu. Graliśmy bardzo dobry mecz. UJ co prawda prowadził grę, ale to my stworzyliśmy sobie więcej bramkowych sytuacji i na dodatek przegraliśmy mecz w takich skandalicznych okolicznościach. To nie są moje fanaberie, tylko to powiedział również miejscowy trener i wszyscy, którzy widzieli tą sytuację. Dziewczyny zostawiły sporo zdrowia na boisku, a ja prawdopodobnie straciłem pracę.