Ekstraliga Futsalu Kobiet, 04.02.2018
AZS AWF: Łowicka – Witoń, Dymińska, Zajączkowska, Sztobska oraz Kołomyjec, Piątkowska, Wasil, Grodzka, Worosilak, Dworniczak, Szaciłowska, Lipa, Brzezińska.
Rozgrywki Ekstraligi Futsalu Kobiet wkraczają w decydującą fazę. Obrończynie mistrzowskiego tytułu, Jagiellonki z Krakowa do ćwierćfinałów awansowały dopiero z trzeciego miejsca w grupie południowej. Zmierzyły się zatem w wicemistrzyniami grupy północnej, Akademiczkami z AWF w Warszawie.
Jak to zwykle bywa, kluczowe dla losów pojedynku były pierwsze minuty w których obie ekipy walczyły o ustawienie meczu pod własne dyktando. Pozornie wydawać by się mogło, że to krakowianki kontrolują przebieg meczu, to one atakowały z większym animuszem, czego efektem były choćby złapane dwa faule rywalek już w pierwszych 30 sekundach meczu! To zwiastowało warszawiankom przede wszystkim kłopoty ale podopieczne trenera Zbigniewa Tyca grały na tyle solidnie w defensywie, że nie dopuszczały miejscowych pod swoją bramkę, a same wyprowadziły kilka kontr, które mogły w tarapaty wprowadzić Jagiellonki. Klabis zagrożenie poczuła szczególnie po strzałach Piątkowskiej i Wasil tyle tylko że przyjezdne myliły się o kilkanaście centymetrów.
Krakowianki wyraźnie szukały sposobu na rywalki i dość długo nie potrafiły sforsować zespołową grą ich defensywy. Potrzebny był impuls, nutka nietuzinkowości i spontaniczności. Trener Swół wypatrzył na ławce obchodzącą dziś urodziny Weronikę Wójcik i wyznaczył rolę dżokerki. Wójcik weszła na parkiet dopiero w 14 minucie i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Kilkanaście sekund po pojawieniu się na boisku, Wójcik przeprowadziła kapitalną solową akcję i efektownym strzałem od słupka otworzyła wynik meczu. Wejście smoka Weroniki Wójcik rozkręciło miejscowe na dobre. Warszawianki, które szybko „uzbierały” cztery przewinienia grały nieco ostrożniej ale wciąż stosunkowo długo utrzymując się przy piłce, wciąż były zwyczajnie groźne. Okazje strzeleckie zaczęły się jednak mnożyć głównie pod bramką Łowickiej. Rosły notowania Natalii Sitarz, która znów harowała w ofensywie ale i świetnie pracowała w obronie, coraz więcej do gry wnosiła Weronika Wójcik, a i współpraca Anny Zapały z Justyną Maziarz zaczęła nabierać rumieńców. Zapowiadało to coraz większy napór krakowianek. Podopieczne Krzysztofa Swóła zwiększały kreatywność i szybkość rozgrywanych akcji co pozwoliło im wypracować jeszcze sporo okazji by powiększyć stan posiadania. Przed przerwą ze skutecznością było jeszcze nieźle. Po zmarnowanej setce Sitarz, w 19 minucie fenomenalne zagranie Zapały za plecy obrońców, na gola zamieniła Maziarz. Po zmianie stron nogi krakowianek jakby drżeć zaczęły tuż przed linią bramkową. Okazje jakie wypracowywały zobowiązywały wręcz do kolejnych goli ale a to Wójcik źle przyjęła piłkę po przechwycie i podaniu Sitarz, a to Sitarz skiskowała przed pustą bramką po podaniu Wójcik, kiks przed pustą bramką trafił się i Bolko po kapitalnej akcji Knysak z Zapałą. Była też bomba Maziarz z dystansu ledwie sparowana przez Łowicką. Z jednej strony wszystko wskazywało na to że kolejny gol dla Jagiellonek wisi w powietrzu, a z drugiej że ta niefrasobliwość może się w końcu zemścić. I sprawdził się poniekąd ten drugi scenariusz. Warszawianki, które w sumie na tego jednego gola po prostu załugiwały, w 30 minucie dopięły swego. Z rzutu wolnego piłkę w pole karne wstrzeliła Wasil, a po małym zamieszaniu, z ostrego kąta gola kontaktowego zdobyła Piątkowska. Zrobiło się nieco nerwowo, bo przyjezdne zyskały kapitalną zaliczkę i zastrzyk motywacji na końcówkę pojedynku. Rozpędzone były już jednak przede wszystkim krakowianki. To one wciąż z dużą łatwością dochodziły do okazji strzeleckich, wątpliwości wzbudzało tylko to, jakie będą ich efekty. Zdecydowanie najlepszy na parkiecie duet Zapała – Maziarz dawał miejscowym najwięcej nadziei. Kolejne akcje klecone przez obie te dziewczyny przyprawiały rywalki o ból głowy. Dopóki jedna czy druga pudłowały, warszawianki mogły spać spokojnie, ale po kilku kolejnych wpadkach, przyszła akcja palce lizać, która nie dość że zwieńczyła całe widowisko, to znów szeroko uchyliła drzwi obrończyniom tytułu do Final Four. Zapała z Maziarz niemiłosiernie rozklepały defensywę AWF i Maziarz odczarowała bramkę Łowickiej.
Końcówka była jeszcze dość emocjonująca, bo ostatnie cztery minuty miejscowe grały z pięcioma faulami na koncie. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i przed rewanżem w Warszawie, w lepszej sytuacji pozostają krakowianki. Bez wątpienia jednak, stracony gol stanowi solidną zaliczkę dla AZS AWF. Losy awansu wciąż pozostają więc otwarte. Otwarta jest także sprawa terminu meczu rewanżowego. Ze względu na finały Akademickich Mistrzostw Polski w których udział biorą zarówno Jagiellonki jak i AZS AWF Warszawa, rewanżowy bój obie te ekipy stoczą zapewne nieco później.
Jakub Szkopiński (drugi trener AZS AWF Warszawa): – W mojej ocenie było to bardzo ciekawe widowisko ze względu na to, że obie drużyny stwarzały akcje bramkowe. Futbol polega jednak na tym, by wykorzystywać błędy przeciwnika. Po jednym z nich mogliśmy objąć prowadzenie ale słupek stanął na drodze Grodzkiej. Rywal dwa nasze błędy wykorzystał bezlitośnie i do przerwy wypracował sobie sporą zaliczkę. Ja jednak jestem zadowolony z postawy swoich zawodniczek. Pokazały, że drzemie w nich spory potencjał oraz to, że w także i w rewanżu na pewno podejmą z mistrzyniami Polski walkę. Nie było to na pewno jednostronne widowisko i jestem przekonany, że Jagiellonki będą musiały się solidnie przygotować do rewanżu, jeśli zamierzają nas wyeliminować z rozgrywek. Na pewno zamierzamy skorzystać zarówno z atutu własnego parkietu jak i tej zdobytej na wyjeździe bramki, która stanowi na pewno solidną zaliczkę.
Krzysztof Swół (trener AZS UJ Kraków): – Na pewno wynik mógł być znacznie bardziej okazały, bo zaprzepaściliśmy co najmniej dwie, trzy wyborne okazje by do Warszawy na rewanż jechać z naprawdę solidnym handycapem. Na pewno zespół z Warszawy nie jest łatwym rywalem. Przestrzegałem zresztą swoje podopieczne, że warszawianki grają bardzo twardo, solidnie i są mocne fizycznie, a do tego grają naprawdę szybko co powodowało, że na początku dzisiejszego meczu mieliśmy trochę problemów. Wtedy jednak pomyślałem, że przydałby nam się ktoś, kto pozwoli sobie na jakąś indywidualną akcję, kto wygra kilka pojedynków jeden na jeden i na parkiecie pojawiła się Weronika Wójcik. To był strzał w dziesiątkę, bo tuż po wejściu na boisko, zabrała piłkę, minęła dwie przeciwniczki i otworzyła wynik meczu. Cieszy mnie jej gol także i z tego powodu, że obchodzi dziś urodziny i sprawiła sobie kapitalny prezent. Później znacznie wzrosła konsekwencja naszego zespołu w grze defensywnej i generalnie kontrolowaliśmy sobie ten mecz. Niestety był moment, w którym nieco się pogubiliśmy i straciliśmy dość przypadkowo bramkę ale generalnie naprawdę solidnie graliśmy w obronie i jestem dumny ze swojej drużyny. Szkoda trochę tej ofensywnej indolencji i w sumie ciężko powiedzieć z czego wynikała. Może dziewczyny zaskoczone były łatwością wypracowywanych okazji? A tak całkiem na poważnie to po prostu brakowało detali, dołożenia prawidłowo nogi, trochę szczęścia. Futsal to bardzo szybki sport i ułamki sekund decydują i powodzeniu danego zagrania. Co z rewanżem? Na tą chwilę trudno powiedzieć kiedy się odbędzie. Planowo mieliśmy grać za tydzień ale zarówny my jak i Warszawa, gramy w AMP’ach więc pewnie mecz nie dojdzie do skutku. Warszawianki gotowe są zagrać za dwa tygodnie ale wtedy my z kolei gramy Puchar Polski na trawie. Wysłaliśmy też pismo do PZPN i obecnie czekamy na ostateczne decyzje w sprawie terminu rewanżowego spotkania.
Galeria zdjęć:
https://www.facebook.com/pg/AZS.UJ/photos/?tab=album&album_id=1786879084715404
Źródło: Piotr Kwiecień – futmal.pl