Futsalowe zmagania trzeba oglądać od deski do deski niczym kasowy hit kinowy. Przekonali się o tym licznie zgromadzeni w krakowskiej hali kibice, którzy obejrzeli horror z happy-endem. Miejscowi fani rzeczywiście piątkowe widowisko winni porównywać do filmowej uczty.

 Seans bowiem rozpoczął się tradycyjnie od kłopotów głównych bohaterek, co doprowadziło je do sytuacji wręcz beznadziejnej. Widz w pewnym momencie traci już nadzieję na szczęśliwe zakończenie i nagle następuje… puenta! Nagle wydarzenia przybierają nieoczekiwany i błyskawiczny obrót, a wszystko zaczyna się powoli układać po myśli aktorek widowiska. Koniec końców, gdy wydaje się że mimo powrotu z dalekiej podróży, szkód nie uda się do końca naprawić, dosłownie w ostatnim akcie dochodzi do sceny finałowej, po której obserwatorzy wyciśnięci z łez szczęścia opuszczają halę z poczuciem wybornie zagospodarowanego wieczoru.

Tak właśnie wyglądał w skrócie piątkowy bój obrońcy tytułu (UJ), z głównym faworytem i liderem południowej grupy Ekstraligi w tym sezonie (ROW). Gospodynie już na wstępie dostały dwa bolesne ciosy i to w odstępie bodaj 40 sekund. To bez wątpienia ustawiło losy całej pierwszej połowy. Ta pierwsza odsłona to istny koncert duetu Sobkowicz – M.Wójcik. Te dwie zawodniczki wyraźnie ciągnęły całą grę rybniczanek. To one notowały kluczowe przechwyty, one wyprowadzały groźne akcje i obie, wspierane rzecz jasna przez koleżanki, skutecznie pracowały w defensywie. Efekt? Rybniczanki prowadziły do przerwy 3:0 nie pozwalając krakowiankom w zasadzie na żadną składną akcję zakończoną strzałem z niewielkiej odległości. Podopieczne Krzysztofa Swóła, Dąbek nękały jedynie ze stałych fragmentów gry i ewentualnie strzałami z dystansu. O wiele kreatywniejsze były przyjezdne. Już w 2 minucie po wstrzeleniu przez Szymanowską piłkę z wolnego w otchłań pola karnego, z bliska do siatki wepchnęła ją Sobkowicz. Gdy w kolejnej akcji po wrzucie z autu Sobkowicz, piłkę do siatki trąciła Lizoń stało się jasne, że krakowianki będą w poważnych opałach. Gwoździem do trumny i zwieńczeniem świetnej gry tej zawodniczki miał być gol na 0:3. Mowa o M.Wójcik, która przytomnie przejęła dośrodkowaną przez krakowianki z kornera piłkę i po solowej kontrze zmusiła Klabis po raz trzeci do szukania jej w siatce.

Dla tych, którzy wierzyli że po przerwie Jagiellonki szybko zdobędą pierwszą bramkę i rozpoczną pościg, druga odsłona już na starcie przyniosła spore rozczarowanie. Ponowioną kontrę wyprowadziła prawym skrzydłem Szymanowska, a formalności po jej dośrodkowaniu dopełniła Lizoń. Przy 0:4 w zasadzie można było zbierać się do domu. Szczęśliwie dla widowiska, zanim ktokolwiek zdążyłby to zrobić, krakowianki rozpoczęły odrabianie strat. Robiły to zresztą w okazałym stylu, bo zdominowane wyraźnie przed przerwą, teraz same stłamsiły przyjezdne na ich połowie. Pierwszy gol oraz notoryczny atak na bramkę Dąbek pozwalały wierzyć, że futsalowe tuzy jeszcze dadzą fanom tej dyscypliny sporą dawkę adrenaliny. W wysokim presingu znakomicie odnajdować zaczęła się zwłaszcza Justyna Maziarz. Potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce zdobywając jednocześnie dużo terenu. Jej rajdy mocno skupiały na sobie uwagę rywalek, dzięki czemu pozostałe zawodniczki miały nieco więcej miejsca do gry. Zrodziła się z tych okoliczności bohaterka miejscowych – Natalia Sitarz. To ona w 23 minucie huknęła po słupku na 1:4 (po podaniu Wilk), to ona świetnie wypatrzyła na lewej flance Wilk, która notabene popisała się kapitalną podcinką trafiając ponad głową Dąbek na 2:4. To Sitarz wreszcie w 34 minucie zdobyła gola kontaktego z rzutu wolnego i ona właśnie, na 40 sekund przed końcem zawodów, efektowną główką w samo okienko doprowadziła do remisu! Ten ostatni gol to pokłosie gry z wycofanym bramkarzem. Rolę lotnego golkipera przyjęła nominalna bramkarz Karolina Klabis. I to ona właśnie zaliczyła asystę drugiego stopnia dogrywając piłkę do narożnika boiska. Stamtąd, górną piłkę w pole karne posłała Zapała i Sitarz doprowadziła ławkę rezerwowych oraz wszystkich kibiców do ekstazy!

To widowisko śmiało można uznać za reklamę damskiego futsalu. W pierwszej połowie ręce składały się do oklasków dla zdecydowanej i skutecznej gry rybniczanek dowodzonych przez M.Wójcik i Sobkowicz. Po zmianie stron role nagle się odwróciły i tercet Maziarz – Sitarz – Wilk zdemolowały lidera tabeli. Remis, choć wywalczony w niewiarygodnych wręcz okolicznościach, znakomicie oddaje losy pojedynku i poziom emocji. Żeby tylko w kinach tuż przed Wigilią grali tak emocjonujące i mrożące krew w żyłach tytuły…

Ekstraliga Futsalu Kobiet, 22.12.2017
AZS UJ Kraków – ROW Rybnik 4:4 (0:3)
Sitarz 23, 34, 40, Wilk 28 – Sobkowicz 2, Lizoń 3, 22, M.Wójcik 11
Sędziowali: Sławomir Steczko i Grzegorz Hamowski (Kraków)
Żółte kartki: Sobkowicz, Dąbek
Widzów: 100
AZS UJ: Klabis – Wilk, W.Wójcik, Sitarz, Ładocha oraz Kalita, Knysak, Wróbel, Kubaszek, Bolko, Maziarz, Bryzek, Malota, Zapała.

ROW: Dąbek – Szymanowska, Sobkowicz, M.Wójcik, Lizoń oraz Botor, Pluta, Sobota, Rosak, Konkol.
FUTMAL MVP: Natalia Sitarz (AZS UJ) – zdobyła trzy gole i przy czwartym asystowała, pozwalając Jagiellonkom doprowadzić do remisu 4:4 od wyniku 0:4! Nic dodać, nic ująć!

 

Źródło: Piotr Kwiecień (www.futmal.pl)

Możliwość komentowania została wyłączona.